Ciernisty prolog
Rok 1995
Dzisiaj był niezwykle intensywny dzień. Wydałem książkę i posłałem ją w świat. Nikt nie musi wiedzieć, że jest moja. Ważne, żeby się spodobała – takie małe marzenie faceta po czterdziestce.
Lada moment wróci Thomas. Nie mogę się doczekać, kiedy przyprowadzi tu tych bandytów i wreszcie spojrzę im w oczy. Chcę wiedzieć, dlaczego skatowali moją córkę.
Wnętrze wozu kempingowego oświetla płonąca świeca, której płomyk odbija się w ciemnej szybie. Wiosenny wiatr dostaje się do samochodu przez uchylone okno, niosąc ze sobą pohukiwanie sowy. Sięgam po szklankę z whisky i wypijam ją do dna.
Podtrzymuję się na krześle i powoli wstaję. Z nożem w dłoni otwieram drzwi i wpatruję się w ciemny las. Sowa nadal hałasuje, a po Thomasie nie ma ani śladu. Biorę głęboki wdech i wychodzę z auta. Stąpam po wilgotnej trawie, a skórzane pantofle mienią się rosą. Spaceruję pod nocnym niebem, mając w głowie chorobliwe pragnienie zemsty.
– HALO! – woła ktoś z oddali.
Uderza wielokrotnie w blaszane drzwi samochodu. Wyciągam zapałkę z kieszeni garniturowych spodni i drżącą dłonią pocieram nią o draskę. Momentalnie omiata ją wiatr i szybko gaśnie. Ponawiam próbę i osłaniam zapałkę dłońmi. Przykładam ją do stosu, który błyskawicznie zaczyna być trawiony przez ogień.
Trzyma w dłoni koniec lin, obwiązanych wokół szyi dwóch młodych mężczyzn. Ich twarze są poobijane – z pewnością nie mógł się oprzeć, aby im nie przyłożyć. Odkąd pamiętam, płynęła w nim gorąca krew. Dobrze, że przyprowadził ich żywych.
– Dosyć łatwo było ich złapać – śmieje się Seweryn.
Thomas odwiązuje liny i ofiary mogą poczuć odrobinę wolności. Seweryn popycha ich w moją stronę, a ja delikatnie się uśmiecham i podnoszę nóż na wysokość ich twarzy. Wyglądają, jakby bali się ognia, chociaż za moment będą zmuszeni z nim zatańczyć.
***
Premiera powieści we wrześniu 2021.